W poniedziałkowy ranek wyszłam z domu wypoczęta po niedzieli spędzonej w łóżku. Nie znalazłam rozkładu zajęć,więc spakowałam pierwsze lepsze książki do szmacianego plecaka,który znalazłam pod toaletką. Przed wyjściem dostałam od mamy małą butelkę z podejrzaną zawartością ,którą posłusznie schowałam do plecaka .
-Cześć-Cheryl czekała na mnie przed domem.Skinęłam jej
-Jak się czujesz?-spytała
-W porządku. Tylko...zgubiłam plan lekcji i nie wiem czy spakowałam wszystkie...
-Pożycze ci swoje. -przerwała mi
-Cheryl...czy do naszej szkoły chodzą jeszcze jakieś wampiry?-spytałam
-Przecież wiesz że nie.Nikt oprócz nas.
Nas...A więc Cheryl też była wampirem.
Po przekroczeniu progu szkoły od razu spotkałam się ze zdziwionymi spojrzeniami uczniów.Pierwszą moją lekcją okazał się WF. Oczywiście nie posiadałam stroju,więc usiadłam na podłodze w kącie sali i obserwowałam poczynania innych.Reszta lekcji minęła bez zbędnych komplikacji,dlatego do stołówki weszłam w miare optymistycznie nastawiona. Rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu Cheryl.Znalazłam ją przy stoliku koło okna z Lucasem przy boku.Pomachali mi wesoło.
Pospiesznie wzięłam z lady babeczkę i butelke coli,po czym dołączyłam do nich.
-Po co ci to ?Tylko marnujesz jedzenie.Wiesz ilu ludzi głoduje na świecie.-powiedziała CHerylh
-Chętnie to zjem - wtrącił Lucas.Poczułam ulge na wieść o tym,że nie wszyscy moi nowi znajomi są wampirami.Z wdzięcznością podałam mu tace.
-Nie masz krwi?-spytała Cheryl,jednocześnie wyciągając z torby niewielką butelkę.
-Już wypiłam-skłamałam ,unikając dzięki temu zbędnych pytań.
Gdy otworzyła butelkę,od razu poczułam zapach ,który prześladował mnie od kilku dni.
-Muszę już iść-poderwałam się gwałtownie.
-Masz jeszcze pół godziny-zauważył Lucas,spoglądając na zegarek.
-Wiem,ale muszę coś załatwić.Do zobaczenia po szkole.-uśmiechnęłam się do niego przelotnie,po czym szybkim krokiem opuściłam stołówkę,a potem budynek szkoły.
Na zewnątrz zrobiło się chłodno,ale nie zważałam na to. Teraz jedynym moim zmartwieniem było jak najszybsze dostanie sie do mieszkania Chace'a.W portfelu Melissy znalazłam trochę oszczędności,miałam nadzieje że starczy na taksówkę. Godzinę później poczułam ulgę na widok znajomej kamienicy. Nie miałam kluczy,więc zdałam się na domofon.
-Tak? -usłyszałam jego głos i omal nie zemdlałam.Nie mogłam przedstawić się jako Noemi. Nie teraz.
-Halo?-spytał ponownie
-Chace Deniver?Z tej strony Melissa Cobalt.Mam bardzo ważną sprawę ,prosze mnie wpuścić
Przez chwilę zapanowała cisza,po której usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
Łzy napłynęły mi do oczu ,gdy zobaczyłam stojącego w drzwiach Chace'a.
-Wszystko w porządku ?-zapytał,widząc mój stan. Pokiwałam twierdząco głową
-Pani pewnie w sprawie mieszkania.Proszę wejść-jego dobrze znany mi głos brzmiał teraz obco i odlegle,jakbyśmy się wogule nie znali.W pewnym sensie tak było.
Weszłam do mieszkania i usiadłam na aksamitnej sofie.Chace krzątał się w kuchni i już po chwili wrócił z filiżanką kawy .Postawił ją przede mną i usiadł naprzeciwko.
-Więc...szuka pan współlokatora? -łzy popłynęły mi z oczu i czułam jak makijaż rozpływa się pod ich wpływem.Chace spojrzał na mnie i w jego oczach zobaczyłam panikę i zdziwienie.Podszedł do regału i przyniósł mi paczkę chusteczek
-Dlaczego płaczesz?
-Sprawy rodzinne. Przepraszam.-odpowiedziałam
-Nie ma sprawy. A więc tak,szukam współlokatora. Zaczęła mnie już przygnębiać ta samotność
-Od zawsze mieszkasz sam?-spytałam,zaciekawiona tym,co odpowie
-Tak,odkąd wyprowadziłem się od rodziców.
A więc już o mnie zapomniał.Albo sam się oszukuje.
-To..ja jestem chętna.-powiedziałam bez namysłu.Nie mogłam zmarnować takiej okazji. Nie w tej sytuacji.Usłyszałam jego cichy śmiech
-Mógłbym ci najpierw zadać pare pytań?Na przykłąd ile masz lat ? i czy studiujesz?
-18-skłamałam-Nie studiuje.Jeszcze nie skończyłam szkoły średniej.
Popatrzył na mnie i dostrzegłam w jego oczach ciekawość.
-Więc dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?-spytał
-Długa historia...
-Mam czas-uśmiechnął się,a ja zaczęłam układać w głowie w miarę wiarygodną historyjkę