piątek, 1 października 2010

Rozdział 8.


Gdy obudziałam się następnego dnia,zasłony w moim pokoju były poodsuwane,a na stoliku leżała taca ze srebrnym kielichem i mała karteczka " Jesteśmy w mieście,nie chcieliśmy cię budzić.Smacznego".Ze wstrętem zajrzałam do kielicha i tak jak przeczuwałam ,był napełniony krwią.Wyciągnęłam z szafy najskromniejsze rzeczy,jakie znalazłam .Nie było tego za wiele.Ubrawszy się,zbiegłam na dół.W powietrzu wyczułam przyjemny,słodki zapach ,po którym mój żołądek zaczął się buntować. Niestety w lodówce znalazłam tylko pare butelek z czerwoną zawartością.Zdziwiło mnie to ,ponieważ po wczorajszej uczcie powinno zostać trochę jedzenia.Przypomniałam sobie każdy poranek spędzony z Chacem. Kazde śniadanie,które pomimo swojej zwyczajności zawsze mi smakowało.Wszedłwszy do salonu usłyszałam ciche dzwonienie ,którego źródłem ,jak się później okazało był telefon stacjonarny znajdujący się w rogu pokoju.

-Słucham?

-Mel? Jak dobrze cię słyszeć .Moge wpaść?

-ALe..kto mówi?

W słuchawce zapadło krótkie,ale znaczące milczenie

-Cheryl.Nie wygłupiaj sie.

-A... no tak.Przepraszam.Nie jesteś w szkole?

-Nie wiem jak ty ale ja w soboty do szkoły nie chodze.Spotkałam dzisiaj twoją mame.Mówiła że prawdopodobnie jeszcze śpisz.Ale widocznie już wstałaś więc...moge przyjść?

-To nie jest najlepszy pomysł.

-DLaczego ?Znalazłaś sobie inną najlepszą przyjaciółkę?-jej pytanie zabrzmiało jak wyrzut.

-Nie ja tylko...po prostu źle sie czuję.

-Oj,przestań.Za pół godziny w zajeździe.Świeże powietrze dobrze ci zrobi.

-Niech ci będzie.-powiedziałam ,po czym z hukiem odłożyłam słuchawkę. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek spotkanie. A poza tym nie miałam bladego pojęcia gdzie znajduje się zajazd.

Spojrzałam smutnym wzrokiem na telefon .Jedyną rzeczą jaka poprawiłaby mi teraz humor ,była rozmowa z Chacem.Pomimo zakazów Einara wykręciłam dobrze znany mi numer. Odebrał już po pierwszym sygnale.

-Halo?

Poczułam ulgę ,słysząc jego głos,ale już po chwili wybuchłam płaczem i szybko odłożyłam słychawkę.Co miałabym mu powiedzieć?Znałam go doskonale i wiedziałam że nie uwierzyłby w błachą historyjkę o zamianie ciał.Sama do niedawna nie wierzyłam w takie rzeczy.niechętnie przypomniałam sobie o spotkaniu z Cheryl. Wyszłam z domu,zostawiając drzwi otwarte,ze świadomośćią ,że nikt nie włamie się do domu pełnego wampirów.Idąc krętymi uliczkami spotkałam po drodze tylko dwie osoby,co było zdumiewające,ponieważ podczas mojego ostatniego spaceru miasteczko tętniło życiem.

-Nie boisz się tak sama chodzić po mieście?-usłyszałam za sobą.Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego ,garbatego mężczyznę,nie wyglądającego na więcej niż 25 lat

-W biały dzień?Raczej nie.-odpowiedziałam spokojnie

-W tym mieście jest wiele niebezpieczeństw o których nawet nie wiesz.Nawet za dnia.-podszedł bliżej

-Myśle że sobie poradze.ALe dzięki za troskę.

Podszedł bliżej .POdniosłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały.Momentalnie jego wyraz twarzy się zmienił. Teraz dostrzegłam w jego oczach panikę i niedowierzenie.

-Ty...-zaczął się jąkać

-Jakiś problem?

-Pieprzony wampir -warknął ,po czym wyjął z tylnej kieszeni spodni pistolet i wycelował prosto we mnie.

-Poczekaj!Przecież nic ci nie zrobiłam .-krzyknęłam

-Ale zrobiłabyś.To wystarczający powód żeby cie zabić-nacisnął spust.Zdążyłam usłyszeć jego zwycięzki śmiech,a potem ogarnęła mnie ciemność

Obudziłam się w swoim pokoju i pierwsze co zobaczyłam to pochylająca się nade mną rudowłosa,drobna dziewczyna z mnóstwem piegów i wesołym wyrazem twarzy.Cheryl,jak przypuszczałam.

-Jak się czujesz?-spytała czule

Odsunęłam warstwe koców i spojrzałam na swoją klatkę piersiową.Rana całkowicie zniknęła.

-Nie chciało się zagoić.To pewnie przez to,że nie zjadłaś śniadania. -oznajmiła Cheryl,widząc moje zdziwienie.

-DLaczego mnie postrzelił?-spytałam

-Widocznie miał już wcześniej do czynienia z wampirami.Musiał zobaczyć twoje oczy.

-Co jest z nimi nie tak?

Zignorowała moje pytanie. Podeszła do stolika i przyniosła mi srebrny kufel napełniony krwią.Od razu poczułam w powietrzu słodki zapach

-Chcesz? Daliśmy ci trochę,ale jeśli jesteś jeszcze głodna...

Wzięłam od niej kufel i zajrzałam do środka.Przyjemna woń jeszcze bardziej mnie rozbudziła,miałam ochote wypić co do ostatniej kropelki. Walcząc ze sobą,niechętnie oddałam napój Cheryl.


1 komentarz:

  1. Niezła jesteś dziewczyno.
    Masz talent !

    Tylko brakuje Ci reklamy, pomyśl o tym.
    Niech świat się o tobie dowie ;)


    q.na

    OdpowiedzUsuń