środa, 18 sierpnia 2010

Rozdział 5.

Nie skoczyłam.Siedziałam bez celu w jaskini przez następnych pare godzin.Próbowałam krzyczeć,ale mój głos odbijał się echem od pustego kanionu i wracał z powrotem.Siedząc na brzegu jaskini w oddali mogłam dostrzec zarysy drogi pare kilometrów dalej.Za daleko.
-Nie jesteś zbyt odważna ... Myślałem że sobie poradzisz-usłyszałam za plecami niski głos Einara.Podskoczyłam gwałtownie
-Skąd ty się tu wziąłeś?!-spytałam panicznie. Nie odpowiedział.
-Muszę cie odprowadzić do domu.Skoro sama nie umiesz-parsknął śmiechem.
-Ta skarpa ma jakiś kilometr wysokości! - broniłam się bez rezultatu
-Jesteś wampirem!
-Tak...od paru godzin.Nawet nie wiem jakie są z tego korzyści.
Uśmiechnął się.
-Trzymaj mnie cały czas za ręke-powiedział po czym odwrócił się do mnie tyłem.
-Po co?
-Będziemy skakać.-wytłumaczył
-Oo nie...Nie skocze.Nie ma jakiegoś innego wyjścia?
Nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi ,bo złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w odchłań.
Lecieliśmy pare sekund,ale dla mnie to była wieczność.Einar milczał,chociarz ja krzyczałam w niebo głosy.Ku mojemu zaskoczeniu wylądowaliśmy z niezwykłą delikatnością na czymś miękkim .Otworzłam oczy i pierwsze co zaobaczyłam,to Einara pochylającego się nade mną .
-Nic ci nie jest?-spytał z troską
Podniosłam się i zauważyłam ,że miejscem mojego upadku była wielka sterta przesuszonego siana .Wkoło nie było nic.Tylko my i wielka kupa siana na środku wielkiego kanionu.
-No to teraz czeka nas kilka godzin drogi.-powiedział Einar
-Gdzie my właściwie jesteśmy?
-W Lynwood.Tu mieszkasz.-Popatrzył na głęboką rozpadlinę -No moze niekoniecznie tu.Chodźmy.
Podniosłam zakurzoną torbę i ruszyłam za Einarem.Po klilku minutach dzieliła nas już spora odległość.
-Poczekaj !-krzyknęłam.Gdy stanął poczołgałam się ospale w jego stronę.Pokiwał głową z niedowierzeniem.
-Chodzić też nie umiesz.A powinnaś.
Większość drogi przeszliśmy w milczeniu,zerkając na siebie od czasu do czasu.
-Ty też jesteś wampirem?-spytałam w pewnym momencie.Einar zaśmiał się kpiąco
-Nie.Jestem zupełnym przeciwieństwem wampira
-To kim jesteś?
-Nie chcesz wiedzieć-odpowiedział chłodno.
Przez resztę drogi rozmyślałam o Chace'ie i o tym,czy o mnie pamięta.Nie wiedziałam ile czasu minęło od mojej "śmierci".Moze dzień lub dwa.A może cała wieczność.Mógł znaleźć sobie kogoś innego.Nie miałabym mu tego za złe.
Wreszcie ujrzałam przed sobą szczyty wieżowców i starych kamienic.Miasteczko było małe ,ale bardzo rozbudowane.Centrum stanowił wielki plac,z pomnikiem na środku.
-Jesteśmy-uśmiechnął się i pierwszy raz był to szczery uśmiech.Musiał być bardzo zmęczony moim towarzystwem.
Gdy szliśmy przez miasto,paru przechodniów gapiło się na nas z niedowierzenieniem.
-Twoi rodzice szukali cię ponad miesiąc.W końcu dali sobie spokój.Myślą że nie żyjesz-wyjaśnił Einar
-I co ja im teraz powiem?!-spytałam z paniką
-Wymyślisz coś.
-Nie ja ! Może Melissa znalazłaby jakieś wytłumaczenie ale ja nie jestem nią! -wykrzyczałam
-Powiedz że byłaś przetrzymywana przez jakiegoś psychopate-Einar wydawał się niezauważać gniewu w moim głosie
-No to byłaby prawda-mruknęłam pod nosem
-No , ja już cię zostawie-powiedział nagle Einar-Poradzisz sobie-dorzucił i odszedł
-Poczekaj!-podbiegłam do niego i złapałam go za rękaw-Gdzie jest mój dom?
Wskazał stojący przed nami niewielki bungalow.Ściany były w kolorze ciemno oliwkowym,a szyby w oknach zdobiły kolorowe witraże.
-Dzięki.-zwróciłam się do Einara.Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
-Powodzenia,mała-uśmiechnął się szczerze,tym razem do mnie.
Podeszłam do bogato zdobionych drzwi wejściowych z takimi samymi witrażami jak w oknach.Z pewnością właściciele domu mieli kiczowaty gust.Nie widziałam dzwonka ,więc zapukałam parę razy.Gdy nikt nie otwierał,skierowałam się w stronę tylnych drzwi .Otwarte.Weszłam do przestronnej,pomalowanej na żółto kuchni z dębowymi ,potężnymi meblami.Całą przestrzeń zajmował ciemno brązowy stół z sześcioma krzesłami.Przeszłam przez kuchnie i znalazłam się w wielkim salonie urządzonym w gotyckim stylu.Na ciemnoczerwonym dywanie leżał beztrosko kremowobiały,tęgi lablador,który na mój widok poderwał się gwałtownie i zaczął machać długim ogonem.Stanęłam osłupiała.Nikt nie wspominał że mam psa.Lablador,zauważył mój brak zainteresowanie i wrócił na swoje miejsce.Wróciłam do kuchni i usiadłam na jednym z dębowych krzeseł.Podniosłam ze stołu stary egzemplasz "new york times'a" i czekałam...

niedziela, 15 sierpnia 2010

Rozdział 4.

-Masz-Einar rzucił w m0ją stronę czarną torbę ze sztruksu.
Popatrzyłam na niego pytająco .
-Należy teraz do ciebie-wytłumaczył
W środku znajdowały się niemodne okulary przeciwsłoneczne,stary egzemplarz "Wichrowych Wzgórz",zniszczony,gruby notes i portfel,w którym znalazłam malutkie zdjęcia legitymacyjne.
Na pierwszym widniała twarz chłopaka o kasztanowych włosach i błękitnych oczach.Drugie przedstawiało rudowłosą nastolatkę o promiennej twarzy,na trzecim para starszych ludzi uśmiechała się do obiektywu.Szczupła kobieta miała krótko ostrzyżone blond włosy,a mężczyzna z piwnym brzuchem trzymał w objęciach czarnowłosą dziewczynkę.
-To twoi rodzice-Oriana i Barry i siostra-Robyn
-Moja siostra ma 20 lat,a rodzice już dawno się ode mnie odwrócili
-Teraz jest zupełnie inaczej.Musisz przyzwyczaić się do życia Melissy
-A to kto?-wskazałam na chłopaka i rudowłosą dziewczynę
-To twoi przyjaciele,Cheryl i Lucas.Znacie się od dziecka.
-A to dziwne ,bo nie pamiętam żebym kiedykolwiek wcześniej ich widziała-rzuciłam kąśliwie
Einar popatrzył na mnie ostrzegawczo.Sięgnął do torby i wyciągnął notes.
-To pamiętnik Melissy.Powinnaś go przeczytać.Dowiesz się więcej o jej ...o swoim życiu.
Otworzyłam pierwszą stronę i moim oczom ukazały się czarne,drobne litery.Wpis był sprzed czterech miesięcy.Przeczytałam pierwszą linijkę.
"Postanowiłam powiedzieć mu prawdę.Nie mogę ukrywać tego w nieskończoność .I tak w końcu się dowie.Złamałam jeden z przepisów paktu.Osuszyłam człowieka,zabiłam go..."
W przypływie paniki rzuciłam notes na ziemie jak najdalej od siebie.Einar popatrzyła na mnie ze zmartwieniem
-Nic ci nie jest?-spytał
-Ona zabiła człowieka!-krzyknęłam
Einar podniósł notes ,położył go sobie na kolanach i zaczął czytać.Uśmiechnął się pod nosem
-Nie powiedziałem ci wszystkiego...Melissa była wyjątkowa.
-Zabijanie ludzi bez powodu jest twoim zdaniem wyjątkowe?!-powiedziałam podniesionym głosem.
-To stało się tylko raz,straciła opanowanie.Osuszyła go nieświadomie.
-O czym ty do cholery mówisz?!
-Melissa była wampirem.Teraz ty nim jesteś.
Świat zawirował mi przed oczami.
-CO?Jesteś wariatem! Wypuść mnie natychmiast!-skierowałam się w stronę wielkiego głazu zagradzającego wejście.
-Wyjdziesz z tąd w swoim czasie.Najpierw musimy ci zaufać.
-Kim wy wogóle jesteście? Wsadzacie mnie do ciała jakiejś nastoletniej "niby wampirki" i myślicie że wszystko będzie w porządku?Że zapomne o Chace'ie i moim dawnym życiu?
-Dajemy ci drugą szansę.No chyba że wolisz umrzeć...-powiedział spokojnie
-Ale...wampiry nie istnieją-powiedziałam zrezygnowana
-Istnieją.I żyją wśród nas.Tylko do tej pory nie wiedziełaś o ich istnieniu.Teraz jesteś jednym z nich.
-Będe... żywić się krwią?-na samą myśl ogarnęło mnie obrzydzenie
-Nie masz innego wyjścia .Jeśli przestaniesz pić krew ,twój organizm przestanie funkcjonować.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.Pomyślałam o chrupiących tostach i parującej kawie.O śniadaniu,które jedliśmy z Chacem każdego ranka.Koniec z jedzeniem.Koniec z Chacem.Koniec ze wszystkim.
-Nie chcę być mordercą...-łzy spłynęły mi po policzkach
-Nie będziesz.Nie mozesz.Pakt zakazuje zabijania ludzi.
-Jaki pakt?-spytałam
-Pakt wampirów.Znajdziesz go gdzieś w swoim pokoju.To święta księga ,więc staraj się przestrzegać wszystkich zasad.
-Co się właściwie stało z Melissą?-spytałam z ciekawością
-To ,co się dzieje z duszami po zamianie,to tajemnica.Nawet ja nie jestem w pełni poinformowany o ich losie.
-Rodzice Melissy...
-Twoi Rodzice.-poprawił mnie Einsar
-Czy oni są tacy jak ja?
-Każdy członek twojej rodziny ,który ukończył 14 lat ,jest wampirem.
-Ale...oni się starzeją.
-Tak,ale sami o tym zdecydowali.Mogą zatrzymać swój wiek w każdej chwili.
Einar spojrzał na zegarek i wstał
-No to na mnie już pora .Powodzenia mała .
Podszedł do głazu i odsunął go jednym,krótkim ruchem.Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem
-Jak ty...Jak to zrobiłeś?
Uśmiechnął się uroczo i podszedł bliżej do wyjścia.Moim oczom ukazała się wielka przepaść
-Zaczekaj!Jak ja mam z tąd wyjść?!
-Skacz,umiesz to.Jesteś wampirem!-krzyknął ,po czym skoczył w odchłań.

sobota, 14 sierpnia 2010

Rozdział 3.

Ku mojemu zaskoczeniu,obudziłam się w ciemnej wilgotnej i obskurnej jaskini.To tak wygląda niebo?Leżałam na cienkim,bawełanianym kocu,który wcale nie chronił mnie przed wystającymi kamieniami i chłodem bijącym z ziemi.
-Dostałaś drugą szansę-powiedział niski,gardłowy głos.Podskoczyłam gwałtownie .W kącie jaskini na zniszczonym kartonie siedział dobrze zbudowany,jesnowłosy mężczyzna po trzydziestce.
Rozejrzałam się dookoła.Jedyne wejście do jaskini było zablokowane wielkim głazem.Nie miałam najmniejszej szansy,żeby uciec.
-Kim Pan jest?-spytałam
Mężczyzna wstał i podszedł do mnie z wystawioną dłonią
-Einar Fordehight
-Noemi Killan-z grzeczności też się przedstawiłam.
-I tu się mylisz.
-Co proszę?Chyba wiem jak się nazywam!
-Zaraz ci wyjaśnię.Nie musisz się unosić.-Powiedział łagodnym głosem,po czym wrócił na swoje miejsce.Jego ton głosu sprawił że coraz bardziej się go bałam
Gdy po raz pierwszy ,odkąd się obudziłam spojrzałam na swoje ciało,oniemiałam.Moje drobne piersi były teraz duże i krągłe.Miałam na sobie ciuchy,których nigdy sama bym nie założyła:czarne kabaretki,marszczoną,ciemną spódniczkę i wielkie glany. Mój delikatny ,różowy lakier do paznokci został zamieniony na ciemnoczerwony.
-Jak ja ,do cholery wyglądam?!
-To teraz twój styl-odparł spokojnie Einar
-Chyba żartujesz?! W życiu się tak nie ubiorę!
-Uspokój się i posłuchaj.Pamiętasz swój wypadek?
Pokiwałam twierdząco głową.
-Doznałaś wtedy poważnych obrażeń,niestety nie przeżyłaś
-Ale żyję!
-Otóż to.Postanowiliśmy dać ci drugą szansę.-siedział nieruchomo,jego twarz była bez wyrazu
-My?Kim wy właściwie jesteście.
-Tego się nigdy nie dowiesz.Ale mniejsza z tym,dostałaś drugie życie.
Milczeliśmy przez długą chwilę.
-To znaczy ,że mogę wrócić do domu?Do Chace'a? - popatrzyłam na niego pytająco
-Nie rozpędzaj się,to nie jest takie proste.Wróciłaś do żywych,ale nie jako Noemi Killan.
-To...jako kto?
-Melissa,Leah Cobalt.
-To jakaś pomyłka.Kim ona jest?-pokiwałam głową z niedowierzeniem
-Nie "ona " tylko ty.Jesteś teraz szesnastoletnią uczennicą szkoły plastycznej w Montanie.Mieszkasz tam ze swoimi rodzicami i młodszą siostrą .
-Ja nie mam młodszej siostry!
-Teraz masz-Einar nie dawał za wygraną.
-A gdzie jest Chace ?-poczułam gulę w gardle i byłam pewna że zaraz się rozpłacze
-W domu.Wypadek go nie uszkodził.Jest jedynie załamany po twoim odejściu,ale przejdzie mu
-Muszę do niego iść !Wypuść mnie!-wykrzyczałam.Łzy pociekły mi po policzkach.
-Niestety to niemożliwe...Ale spodziewaliśmy się takiej reakcji.
-Muszę zobaczyć się z Chace'm...Proszę.-powiedziałam błagalnie
-Zobaczysz się z nim,jeśli chcesz.Ale to nie będzie proste.Musisz poznać go na nowo.Jako Melissa.Nikt ze świata zewnętrznego nie może się dowiedzieć o twojej przemianie.
-Ale ja nią nie jestem!-krzyknęłam
Einar pokręcił głową i podał mi wpół potłuczone lustro.Spojrzałam na siebie i zaniemówiłam.W lustrze widniała drobna twarz otoczona ciemnymi ,kręconymi włosami . Grzywka przykrywała niedbale jedno z pary głęboko zielonych oczu,mocno podkreślonych kredką.Usta w kolorze szkarłatu były pełne i zmysłowe.
-CO się ze mną stało?-spytałam Einara,który wpatrywał się we mnie oczekująco.
-Dostałaś drugą szansę.Mam nadzieję że mądrze ją wykorzystasz.

niedziela, 8 sierpnia 2010

Rozdział 2.

Następnego dnia przez dłuższy czas zastanawiałam się co włożyć na kolację,aż odpowiedź sama zapukała do drzwi
-Szukam panny Noemi Madeleine Killan.-wysoki,mało atrakcyjny mężczyzna trzymał w dłoniach małą paczke opakowaną w srebrny papier i przewiązaną niebieską,delikatną wstążeczką.
-To ja-podniosłam lekko ręke
-To dla pani.Proszę się tu podpisać.-Podał mi paczuszkę,stary,zniszczony notes i długopis firmowy. Gdy złożyłam koślawy podpis w wyznaczonym miejscu,mężczyzna posłał mi wymuszony uśmiech i odszedł.
Kiedy weszłam do salonu z paczką w dłonich ,zastałam Chace'a rozłożonego na kanapie .
-Od kogo?-wyprostował się i popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Nie wiem.Prawdopodobnie od Stacey.
Nie myliłam się .Paczka była od Stacey.W środku znajdowała się prześliczna,ciemnoczerwona sukienka bez ramiączek i list.
"Wszystkiego najlepszego siostruniu!!!Wybacz ze nie przyjechałam świętować twoich 17 urodzin,ale miałam wazne powody.Jednym z nich jest to że niedługo zostaniesz ciocią.Jake cię pozdrawia.
twoja siostra(przyszła mama)Stacey.
PS.Matką sie nie przejmuj,ona tylko chce nam zniszczyć zycie."
Chace stał parę metrów dalej i wpatrywał się we mnie oczekująco.
-Coś się stało?-spytał cicho
-Stacey jest w ciąży.
-To dobrze prawda?-podszedł do mnie i oplutł mnie ramieniem
-Ja się cieszę,ale pomyśl sobie jak zareaguje matka.
-Stacey jest już pełnoletnia i sama może decydować o swoim życiu.Twoja matka nie powinna się wtrącać.Już dawno wykluczyła was ze swojego życia.
Przytuliłam głowę do jego piersi.
-Masz rację.
Chace spojrzał na prezent od Stacey
-Wiem.Ładna sukienka.Pójdziesz w niej na kolację?.-spytał z uśmiechem
-Nie mam wyjścia.Mam nadzieję że będe wyglądać dostatecznie...
-Będziesz wyglądać pięknie.-powiedział zdecydowanie.
-No to idę się przygotować.
Wyplątałam się z jego objęć i wziąwszy po drodze sukienke pobiegłam do swojego pokoju.
Pół godziny później popatrzyłam krytycznie w lustro.
Moje zazwyczaj proste,blond włosy teraz były związane na czubku głowy w solidny kok.Delikatny makijaż zamieniłam na mocno podkreślone oczy i brązowe usta.Sukienka pasowała idealnie.Subtelnie podkreślała każdą partię mojego ciała .Spryskałam się ulubionymi perfumami i już po chwili owinął mnie słodki,piżmowy zapach.
Gdy zeszłam na dół Chace czekał już ,ubrany w ciemnoszary garnitur i błękitną koszulę.Zwykle nieogarnione , ciemnobrązowe włosy zebrał do tyłu .Popatrzył na mnie,a w jego ciemnych oczach zauważyłam podziw.
-Wyglądasz ślicznie-podstawił mi ramię.
-Ty też...To znaczy tak elegancko.
Zdusił śmiech i poprowadził mnie w stronę drzwi.Moje nowe auto już czekało.
-Jak ono się tu znalazło?Jeszcze wczoraj było w garażu parę kilometrów z tąd.
-Magia-mrugnął do mnie po czym otworzył drzwi auta i pomógł mi wejść.
Moja pierwsza przejażka nowym autem okazała się bardzo relaksująca.Pomimo dróg pokrytych grubą warstwą lodu i oszronionych szybach,jechało mi się całkiem wygodnie.W połowie drogi zadzwonił telefon.Chace spojrzał na ekran.
-Twoja matka ...
-Czego ona chce?!
-Mam odebrać ?-spytał niechętnie
-Nie ja to zrobie-sięgnęłam po telefon i przyłożyłam słuchawkę do ucha
-Halo?
-Noemi?No nareszcie.Dlaczego się nie odzywasz?My z ojcem tu odchodzimy od zmysłów a ty co?
-Przepraszam mamo,byłam bardzo zajęta.
-Czym??Chyba łażeniem za tym snobem?-powiedziała perfidnie.Miała w zwyczaju nazywanie mojego chłopaka "snobem"
-Mamo,on ma imię.A poza tym nie to miałam na myśli.Staram się znaleźć pracę.
-To cię nie usprawiedliwia.
-Nie muszę się przed tobą tłumaczyć!!!-krzyknąłam
Wiedziałam że popełniem błąd rozmawiając przez telefon podczas jazdy,tym bardziej z matką.Nagle przed nasze auto wyjechał wielki bus,ciągnący potężną przyczepę.Krzyknęłam i odruchowo wbiłam głowę w siedzenia.
-Noemi!!!-usłyszałam paniczny głos Chace'a ,a potem zgasłam...

czwartek, 5 sierpnia 2010

Rozdział 1.

-Mogę już?
-Nie...to jeszcze nie tu
Chace prowadził mnie schodami w dół,zasłaniając mi oczy rękoma.Szłam w tej niewygodnej pozycji już ponad 10 minut,potykając się o każdy napotkany przedmiot.Czułam że znajdujemy się w ciemnym i chłodnym pomieszczeniu.Gdy przeszliśmy kolejne schodki,tym razem mniejsze i mniej strome,Chace opuścił ręce.Moim oczom ukazał się stary garaż ,znajdujący się obok rancza jego rodziców.Na środku niewielkiego pomieszczenia lśniło nowe,czarne volvo,które aż prosiło się o trochę uwagi .
-Wszystkiego najlepszego!-krzyknął Chace.Stanęłam oniemiała.Dostawałam od niego różne drogocenne przedmioty,ale ten samochód był spełnieniem moich marzeń.Odwróciłam się do Chace'a ,próbując wyglądać na urażoną.
-Dlaczego kupiłeś mi taki drogi prezent?A poza tym urodziny mam jutro-spytałam z udawaną powagą.
-ZObaczyłem go w salonie i od razu pomyślałem o tobie.
-Ale to nie fair...Ja na urodziny kupiłam ci koszulkę kibica Lakersów...A ty fundujesz mi samochód!
-Oj przestań,już o tym rozmawialiśmy.A poza tym koszulka jest świetna.Jak nie podoba ci się auto,mogę je oddać.-uśmiechnął się i wtedy pękłam.Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam
-Jest wspaniałe.Dziękuję.
-Moja mama i Mike zapraszają nas jutro na kolację.Mają dla ciebie niespodziankę.-powiedział wesoło Chace.
Pani Deniver aktulanie mieszkała w apartamencie na przedmieściach Los Angeles ze swoim nowym partnerem.Mama Chace'a zmieniała domy i mężczyzn jak skarpetki,ale miała dobre serce.Urodzinowe przyjęcia były jej specialnością.Rok temu Chace obchodził 18-ste urodziny w Paryżu , pod wieżą Eiffla,w towarzystwie 300 znajomych.
-Miło z jej strony.Zadzwonie do niej wieczorem.
Chace podszedł do auta i otworzył zapraszająco drzwi.Volvo miało szerokie ,skórzne siedzenia w kolorze ciemnego beżu.W środku pachniało sosną i cytryną.Zauważyłam że na skórzanej kierownicy widnieje srebrny napis "Noemi" .
-Wygrawerowałeś tu moje imie!-powiedziałam z zachwytem
-Na tylnej szybie też,Chciałem żeby był wyjątkkowy.
-I jest.-uśmiechnęłam się znacząco.
-Chcesz się przejechać?
-Może nie dzisiaj.Ale jutro napewno go wypróbuję.
Chace Oplótł mnie ramieniem i poprowadził w stronę wyjścia.W domu byliśmy pare minut później.Nasze mieszkanie było niewielkie,ale dla nas wystarczające.Salon był urządzony w nowoczesnynym stylu.Na środku stała mała,aksamitna sofa w różanym kolorze.Naprzeciwko stał ogromny telewizor plazmowy-prezent od pani Deniver.
Chace opadł na kanapę i sięgnął po pilot,tymczasem ja zabrałam się za podgrzewanie spagetti. -Sprawdź sekretarkę.Może dzwoniła twoja mama albo siostra
-Z moją matką lepiej nie gadać.A do Stacey i tak dzwonie co wieczór
Podszzedł do telefonu i włączył przycisk odbierania wiadomości.
Piersza nowa wiadomość
-Noemi Madeleine Killan natychmiast odbierz ten telefon!-szybko rozpoznałam ochrypły głos matki .Podeszłam do Chace'a
-Jest jeszcze jedna -powiedział po czym ponownie wcisnął czerwony przycisk
-Noemi! Tu mama.Nie ma cie w domu,więc pewnie włóczysz się gdzieś z tym snobem,a o matce zapomniałaś!Oddzwoń jak najszybciej.
-Snobem?-Chace zrobił urażoną minę
-Zignoruj ją..Jeszcze nie wybaczyła mi że postanowiłam zamieszkać z tobą.
Delikatnie pocałowałam go w policzek ,po czym wróciłam do
robienia kolacji.